Pewnego razu w Krakowie....

Dawno, dawno temu pojechałyśmy do Krakowa. Był piękny, letni wieczór, powietrze rześkie po przelotnym deszczyku i była pewna próba. A po niej, jak to zwykle po próbach bywa, koncert... Ale w przeciwieństwie do koncertu, próba ma w sobie coś ze spontaniczności, niepowtarzalności. Przypomina żywy organizm, który właśnie stara się przybrać doskonałą formę. Lubię obserwować jak powstaje dzieło... Dziś sentymentalnie zapraszam na krakowskie wspominki - tak dla odmiany :)