Wrzosy, wrzosy, lila mgła...

Dopadły mnie jesienne smutki dzisiaj. Otuliłam się więc kocykiem, wzięłam książkę "Nowy Jork - przewodnik niepraktyczny", pooglądałam Detektywa Monka (świetnie przywraca uśmiech i ma na mnie bardzo dobry wpływ), zaraz zrobię czekoladowe founde i zabiorę się za ilustrację. Może będzie lepiej. Tymczasem parę wrzosowych ilustracji, które kwitną na moim balkonie, jeden wrześniowy kotek (dla wielbicieli niezwykłych oczu) i ślimaczy makrokosmos (to ze starszych). Tak na ciepły, jesienno - niedzielny wieczór.