¿Cómo lo ves?


Cuando tomé esta foto estaba de vacaciones, no hace mucho, en Chiclana (Cádiz). Me dio la sensación de asisitir a una conversación silenciosa entre estas dos simpáticas hormiguitas, pero me quedé con la duda de qué se estarían diciendo... Por una parte, pensé en algo del tipo "Tengo miedo" "Yo también, ahí no entro ni loca..." y por otra, quizá unida en realidad a la primera, "La verdad es que estoy un poco desorientada, creo que necesito un descanso para pensar en mi futuro..."

Que cada cual se quede con lo que mejor le parezca, que para eso este ha sido siempre, es y seguirá siendo, Un blog libre, jajajaja. Intentaré publicar otra foto antes del Viernes, cuando cerraré temporalmente por vacaciones. Pero si no llego a tiempo, os deseo a todos un feliz Verano con mucho descanso y paz salvo a aquellos que en esta temporada hacen la hucha para el resto del año, a los que deseo que no paren de trabajar como nuestras amiguitas y la llenen hasta los topes.

ao longe, as luzes

Hiszpania. Granada i noc....

Kocham miasta nocą.
Gdy zapada zmierzch czuję się bardziej zakotwiczona w nowym miejscu, bardziej świadoma, iż jestem właśnie tu - w tej intymności miasta rozświetlonej rzędami latarni. Odkrywam zaułki wstydliwie osłonięte skrawkami mroku, zaglądam w oczy okien i otaczam się uśmiechem wielobarwnych witryn sklepów, rozgadanych kawiarń. Po między tym wszystkim, jak żywa, pulsująca krew, przepływa wokół mnie rzeka ludzi, tętni muzyka. Kamienie z ulgą oddychają po całodziennym, wypalającym do białości, skwarze. Czas zwalnia. A ja wówczas wiem, że jestem. Jestem szczęśliwa...














Hiszpania. Granada. Miłe, małe przyjemności.

W podróżny możemy spotkać sympatycznych ludzi, mogą nas spotkać miłe niespodzianki. Klucz do tych skarbów, to jedynie uśmiech, ciekawość świata innych ludzi, serdeczność.

W jednej z przyległych do katedry uliczek spotkałyśmy człowieka, który za 1,5 Euro pisał Imiona po arabsku na ozdobnych, w stylu andaluzyjskich ceramik, kartuszach. Pieniądz nie duży, wiem, że Ines by chciała taką pamiątkę - podchodzę i zamawiam. Ale od słowa do słowa i nawiązuje się ciekawa pogawędka, o języku arabskim, o zwiedzaniu krajów arabskich, o Maroku. Otóż pan od kaligrafii właśnie pochodzi z Maroka, jak wielu mieszkańców na południu Hiszpanii. A my tak suma summarum, śladami Maurów, daleko od kultury muzułmańskiej nie odbiegłyśmy. W efekcie Ines zostaje posiadaczkę pięknie wykaligrafowanego swojego imienia, i to w prezencie. Pana ujęło to, że po napisaniu Ines przeczytała poszczególne literki. Co utwierdziło ją w tym, że warto się dalej uczyć tego języka, choć to praca żmudna i nie łatwa. 







I już gotowe imię Ines :)



A tu zeszłoroczne wprawki Ines w nauce pisania po arabsku :) Szkoda tylko, że w naszej miejscowości nie jesteśmy w stanie znaleźć nauczyciela "na żywo" i pozostaje ESKK.