Hiszpania i nie tylko. Takie trzy po trzy w upale.

W tej temperaturze nie mogę, nie mogę bawić się Photoshopem, przygotowywać zdjęć, czytać też trudno - żar i sauna w powietrzu nie daje się skupić. Leżę więc nieomalże dzionek cały i łykam Sagę rodu Forsyte'ów. Dzieciństwo mi się przypomina, kiedy co nie co podglądałam zza pleców rodziców :) 
Także dziś nie wiele. Jeden obrazek, który w nocy - gdy słońce spało, ukradkiem udało mi się zrobić (zapewne już widzieliście na Ptasiej Piosence), oraz malutki wstęp do Alhambry, chyba, że wcześniej się rozpuszczę jak kostka lodu. Zobaczymy :)




A tu już droga do Alhambry o poranku (o tym w następnych postach)


I sama Alhambra we własnym jestestwie.