Kupić nie kupić czyli rzecz o aparacie fotograficznym...

Dziś mi się zasiedziało nad rozważaniem kwestii zakupu aparatu... To kolejny temat, na którym potrafię się całkiem nieźle zafiksować. Siedzę i grzebię w internecie, a z życiorysu ucieka cenny czas. 
Jeszcze parę tygodni temu myślałam, kupię Canona 500 jak wyjdzie 550 bo ten pierwszy stanieje. Ważyłam w rękach ów obiekt pożądania w sklepie i porównywałam ciężarowo z 50tką, która niestety wydawała mi się za ciężka jak na moje wędrowania, gdzie aparat jest tylko jedną ze składowych bagażu. Decyzja, będzie to aparat trzycyfrowy. No tak, ale tu się okazało, że ta 550 ma parę parametrów lepszych. Chciało by się wobec tego ten nowy. I nowy obiektyw do tego. Bo jak kupować za teeeekie pieniądze to na dłużej. Druga moja rozterka to wziąć kredycik i kupić sobie cacuszko na wiosnę, czy zbierać kaskę, ale ona ma takie straszliwie płynne właściwości... Ileż to kobieta musi przeżywać rozterek. A o cyfrowej lustrzance marzę...
Niestety, czeka mnie jeszcze dzisiaj przygotowanie do jutrzejszych zajęć. Pooglądajcie sobie wobec tego (mam nadzieję, że z przyjemnością) paru filmików z najnowszych Canonów. 
Tworzenie takich filmików, jest równie kuszące. A przed nami Alhambra, konie w Jerez, flamenco w Sewilli... Oj było by co uwieczniać...

Filmiki warto zobaczyć, bo są naprawdę świetnie zrobione, z przyjemnym podkładem muzycznym. 













A tu jeszcze filmik z Siwa (również pokazujący możliwości aparatu) ale warto go zobaczyć,taka właśnie jest ta Oaza...