Egipt. Blue Hole, Grand Blue, Deep Blue czyli wszystko o kuszącym błękicie. Cz.2

Tak jak wspominałam wcześniej, brak odpowiedniego sprzętu i jakiejkolwiek praktyki w tej dziedzinie fotografii, nie pozwolił mi na zrobienie odpowiednich zdjęć. A bardzo chciałabym choć troszkę przybliżyć rozmaitość stworzeń żyjących w Morzu Czerwonym. Wystarczy być tam gdzie jest kawałeczek niezniszczonej rafy, zaopatrzyć się w maskę do nurkowania, zanurzyć głowę pod wodę i zobaczyć kompletnie inny świat. Nawet nie potrzeba lecieć na Pandorę. Gdy czasem czytam na różnych forach pytania ludzi czy mogą sobie wziąć kawałek rafy do domu na pamiątkę, albo do akwarium, bo ładnie wygląda, to ogarnia mnie zgroza. Czy jeszcze na tej naszej, biednej ziemi ma szansę pozostać cokolwiek pięknego? Czy w swojej bez rozumniej pysze człowiek musi rozgrabić i rozdeptać wszystko? Bardzo bym chciała, by moje wnuki (których jeszcze nie ma) również zobaczyły rafy, lasy, a może nawet bardziej zadbany świat. Albo jeszcze lepiej mogły zamieszkać w jednym z futurystycznych, ekologicznych, zielonych miast :)

Gorąco zachęcam do obejrzenia zdjęć z Morza Czerwonego na stronach:

Galeria Daneg'o Winberga







Galeria Orena Ledermana (dla wielbicieli ślimorków wszelakich)










Zawsze gdy jestem w mieście posiadającym oceanarium, nigdy nie odmawiam sobie jego zwiedzenia. Uwielbiam w nim siedzieć godzinami obserwując faunę i florę mórz. A jak wygram w lotto, to sobie sprawię ogromne akwarium morskie :) Dziś jeszcze w ramach zaproszenia do oglądania podwodnego świata, pełnego najdziwniejszych stworzeń, już nie tylko z Morza Czerwonego ale również z największych głębin, zachęcam do oglądnięcia kilku filmików:





 








I jeszcze jedna oferta, w sam raz na sobotni wieczór to przepiękny film Wielki Błękit autorstwa genialnego Luc Bessona. Jest to historia o nieprzemijającej przyjaźni dwóch nurków, którzy są jednocześnie największymi rywalami w nurkowaniu głębinowym bez butli z tlenem. Jacquesa gra Jean Marc Barr, a Enzo jest świetnie zagrany przez Jeana Reno (którego uwielbiam :) ). Dla jednego morze jest nieustającym wyścigiem o rekord świata, dla drugiego miłością, równą a może nawet większą, niż miłość do kobiety. Do tego wszystko na wspaniałych zdjęciach Carlo Varini, suto zakropione uwodzącą (jak morze) muzyką Erica Serra. To film do którego lubię wracać, lubię pozwalać mu się porwać z tego świata, zamyślić się nad nim, pośmiać, wzruszyć i tęsknić za tym wielkim błękitem, który uzależnia...

A tak o filmie napisał dystrybutor: "Jest takie miejsce na naszej planecie dziwniejsze od wszystkich innych - najsłabiej poznane i najbardziej tajemnicze - miejsce gdzie, podobnie jak w przestrzeni kosmicznej, ulatnia się konwencjonalne pojmowanie czasu i odległości, miejsce magiczne i niebezpieczne, do którego ludzkie ciało i ludzka dusza muszą się przystosować. Jest to zarazem jedyne miejsce, gdzie człowiek o imieniu Jacques Mayal naprawdę czuje się jak w domu. Tym miejscem jest morska otchłań - "Wielki błękit"."
Gorąco, gorąco namawiam :)