Hiszpania. Kordoba na przekór :)
Za oknem mróz, pierwszy śnieg, przenikliwy wiatr. A ja na przekór - zapraszam do lata :) Dla wszystkich spragnionych ciepła - Kordoba w zieleni i kwiatach :)
Na początek dziedziniec La Mezquita, gdzie najprzyjemniej jest usiąść o poranku, w cieniu oliwnego drzewka, palm...
Chowając się przed słońcem przemykamy się obok drzemiących dorożkarskich koni do znajdującego się w pobliżu Alcazar de los Reyes Cristianos. A tam pałacowe ogrody i moje poszukiwanie gdzie by tu ukradkiem ochłodzić stopy w zimnej wodzie :) Słońce tak doskwiera, że najlepiej byłoby wziąć całościową kąpiel w jednej z fontann.
I jeszcze jeden urokliwy, słoneczny zaułek.
Hiszpania. Wieczorem i ceramika w Kordobie oraz sztuka pakowania.
Ufff. Dobrnęłam do końca tygodnia :) Czas na relaks i troszkę wspomnień.
Zacznę od końca, czyli od sztuki pakowania. Kiepska w tym jestem. Ale staram się, uczę i mam nadzieję, że osiągnę w tym kiedyś poziom mistrzowski :) Pakowanie stresuje mnie ekstremalnie. Bo wciąż mam za dużo rzeczy, a przede wszystkim martwię się, że zapomną jakichś ważnych rzeczy, zresztą z reguły zawsze czegoś zapominam mniej lub bardziej ważnego. Pakowałam się już "na wariata", pakowałam z robieniem list. Najgorzej to wyszło gdy jechaliśmy na 40 dni z Ines do Egiptu. Pierwszy raz Afryka, to brałam wszystko to co różni ludzie w necie polecali. Chwała, że jednak zostawiłam choć moskitierę w domu. Ile miały nasze bagaże? Nawet nie chcę się przyznać, ledwie załapałam się z jednym i drugim plecakiem na limit w samolocie :) Nie wiem jak zdołałam objechać taki kawał świata z takim ciężarem :) Znaczyłam wówczas za sobą szlak rozdawanymi różnym ludziom zbędnymi dla nas przedmiotami :) Oby im dobrze służyły :) Jednak z każdym wyjazdem nasze bagaże stają się coraz lżejsze. Jest nadzieja! Inna sprawa to powroty, zwłaszcza gdy po drodze napadam na jakieś księgarnie :) Wówczas wiadomo - wiedza dużo waży :) Skąd ta refleksja na temat sztuki pakowania? Ano wczoraj przeczytałam o Rolfie Potts, który postanowił objechać świat dookoła w 6 tygodni bez absolutnie żadnego bagażu. Trochę sprawę ułatwiało mu to, iż była to podróż z kartą kredytową i bynajmniej nie nisko budżetowa. Polecam odwiedzić blog: No Baggage Challenge. Poniżej prezentacja sztuki pakowania bagażu bez bagażu :)
A teraz zapraszam na spacerek nocnymi uliczkami Kordoby.
Ceramika andaluzyjska - to coś co spotykamy tu na każdym kroku. To dziedzictwo kultury arabskiej. To właśnie Maurowie sprowadzili tu różnorodne, nowoczesne technologie produkcji przedmiotów codziennego użytku, uprawy roślin czy też produkcji doskonałych broni. Bardzo wówczas cenione w Europie produkty andaluzyjskich mistrzów, pozwoliły na rozkwit handlu, a co za tym idzie bogactwa Andaluzji. Ściany domów, dziedzińce do dziś wykładane są płytkami o różnorodnych ornamentach. To azulejos. Zdobią i zapewniają chłód. Na ścianach również pojawiają się często portrety Madonny, znanych torreadorów, lub po prostu malownicze szyldy tawern.
Martin&Co
Siento no tener tiempo suficiente para poder comentar vuestras fotos últimamente, el aterrizaje en mi nuevo destino está siendo muy absorbente y el poco tiempo que me queda lo dedico a verlas, aunque casi no comente ninguna... prometo intentar ponerme al día poco a poco, mientras tanto es casi la una de la mañana y os ofrezco una guitarra para que cada cual escuche los acordes que primero le vengan a la memoria... suelen ser los de una canción que te marcó... en mi caso, Romeo and Juliet, de Dire Straits.
Powód mojej chwilowej nieobecności - Źródło
Zaparłam się, że nauczę się tego digitalu :) I tak sobie ćwiczę w chwilach wolnych. Przedstawiam wczorajszą wprawkę w malowaniu :) Czyli "Źródło" (nieco zzieleniałe ;) )
Będę wdzięczna za opinie :)
Będę wdzięczna za opinie :)
Hiszpania. W półmroku La Mezquita
Niedzielnym porankiem, z niecierpliwością, przyśpieszonym krokiem minęłyśmy labirynt klaustrofobicznych uliczek starej Kordoby. Przekroczyłyśmy orientalny portal i zamieniłyśmy zalany słońcem świat na zanurzoną w półmroku baśń. Pierwsze wrażenie było niezwykłe. Stanęłyśmy na skraju gaju kolumn rozkładających nad nami swoje liście - łuki. I nie zdziwiło by nas złudzenie szelestu wiatru. Zaczarował nas te widok, zachwycił, zabrał dech... Rozpoczęłyśmy wędrówkę wśród tych, zaklętych w kamień, palm. Gubiłyśmy ścieżkę i odnajdywałyśmy, grałyśmy w światło i cień. Jednak czegoś nam za brakło, co odnaleźć miałyśmy nadzieję. Atmosfery meczetu, bosostopej pokory, cichego skupienia nad czytaną książką, drzemiącego gdzieś w zaułku, zmęczonego człowieka, kroków stłumionych dywanem. Za wiele było staccata wysokich obcasów na chłodnej posadzce, strażników, którzy z bystrością sokoła wyłapywali tych co próbowali gdzieś ukradkiem rozstawić statyw, raniącego ucho trzasku rozstawianych krzeseł na najbliższe nabożeństwo i tych leżących w wysokich stosach, skutecznie łamiących przestrzeń. Za wiele też było renesansowych kaplic, które w zestawieniu z tak urodziwym mihrabem wydały się zimne i nieco zbyt wydumane. Zabrakło nam duszy...
Nie tak dawno pojawiła się w prasie informacja, że biskup Kordoby Demetri Fernandez sprzeciwił się nazywaniu zabytku "meczetem - katedrą", bo jest to mylące dla turystów. W czym mylące? To jeden z elementów sporu, który trwa tak naprawdę od 2004 roku, by ta świątynia wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO odcięła się od swoich korzeni oraz by uznała za jedynie słuszne tylko ostatnie osiem wieków jej istnienia. Zarzewiem sporu stał się pomysł - by w zabytku tym, w zgodzie mogli modlić się zarówno muzułmanie jak i chrześcijanie. Wszak jedni mają swój mihrab, drudzy ołtarze, jedni mają uświęcony piątek, drudzy niedzielę. Pomysł został stanowczo odrzucony przez tego samego biskupa jako całkowicie nie do zaakceptowania.
A tu - jak to w meczecie bywało:
Żródło obrazu: http://www.edwinlordweeks.org/
Widok mihrabu 360 stopni
Subscribe to:
Posts (Atom)