Design


abuelos / grandparents

Uno de los muchos viajes de este verano por la AP36, llendo o volviendo de ver a los pequeñajos, que disfrutaban de un verano mucho más largo que el nuestro con los abuelos. Creo que nunca valoramos lo suficiente la labor y ayuda de los abuelos, al menos hasta que nos damos cuenta de que, sin ellos, nuestra vida sería mucho más difícil, complicada y estresante. Siempre están allí cuando les necesitamos. Marta iba conduciendo y yo decidí aprovechar las vistas que esta autopista nos ofrece. La foto está tomada desde el coche, a 120 Km/h (por supuesto, nosotros nunca sobrepasamos el límite, ¡eh!) Me gustó, sobre todo porque me recuerda lo pequeños que somos comparados con nuestros padres, y lo lejos que estamos de llegar a ser como ellos. De verdad, cuando sea mayor, me gustaría ser como mi padre. Podría decir también que quiero ser como mi madre, ¡¡¡pero creo que no me quedaría bien su ropa!!! De momento, seguiré como el arbolito pequeño del fondo, viendo desde el borde al árbol grande que él solo es capaz de llenar la escena.

One of a lot of journeys of this summer, before or after visiting the kids, who enjoyed a summer much longer than ours with the grandpa's. I think we never praise enough the help of the grandpas, at least until we realize that, without them, life would be much mor difficult, complicated and stressing. They're always there when we need them. Marta was driving and I decided to take my chance with the views the highway offers. The picture was shot from the car, at 120 Km/h (of course, we never break the limit, ¡ha!) I liked it, especially because it reminds me how small we are when compared to our parents, and how far we are of being like they are. Truly, when I grow up I want to be like my dad. I could say as well I'd like to be like my mum, however I don't think her clothes would fit me!!! For the moment, I'll be like the small tree at the background, watching from the edge how the big tree is able to fill the stage itself.

No céu cinzento


I jeszcze raz gołębie w Istambule, czyli w królestwie mężczyzn :)

Pasja hodowli gołębi, to rzecz jasna, nie tylko domena Turków, ale również nasza rodzima, krajowa, choćby śląska. I tak jak u nas, tak i tam odbywają się targi gołębiarskie. Udało nam się na jeden z nich trafić. Plątałyśmy się po dzielnicy Balat w poszukiwaniu obiektów zabytkowych, które pragnęłam zobaczyć, a odnalezienie ich nie było łatwe, a czasem wręcz niemożliwe (o tym przy innej okazji). W upiornym słońcu wędrowałyśmy wąskimi uliczkami aby dotrzeć do pozostałości po bizantyjskiej fortyfikacji. Ogromne mury stanowią dobry punk, a właściwie linię orientacyjną i sprowadzają takie zbłąkane duszyczki, jak my, wprost do wód Złotego Rogu. A że czasem błąkać się warto, choć może nie w takim upale, przekonałyśmy się niejednokrotnie.
Właśnie przy tym murze odkryłyśmy dość spory targ gołębi, jak się okazało, królestwo wyłącznie mężczyzn. Na bezczelnego wtargnęłyśmy weń, nawet nie kupując biletu, bo takowe przy wejściu sprzedawano. Może były przeznaczone jedynie dla sprzedających, nie wiem. Nas nikt nie zaczepiał, nie zatrzymywał. Na przestrzeni ograniczonej płotem z metalowej siatki tłum ludzi i ptaków. Worki ziarna na sprzedaż, gotowe gołębniki, specjalistyczne akcesoria, klatki pełne pierzastych cudów. Odmian gołębi bez liku, jedne w klatkach, inne dumnie prezentujące swoje wdzięki na zewnątrz, jeszcze inne zamknięte w dłoniach właścicieli. Kupowane i sprzedawane. A w przerwach między dobijaniem targu, czas na małą szklaneczkę mocnej, słodkiej tureckiej herbatki. Pośród tego wszystkiego my, raz witane z uśmiechem i zachętą do sportretowania gołąbków, a drugim razem niezbyt sympatycznym łypnięciem z pode łba, bo czego tu szukają jakieś turystki, kobiety! Ale tych niechętnych jest naprawdę niewielu. Szkoda, że niemiłosiernie palące słońce dość szybko przegania nas z tego miejsca dalej. Ale choć na chwilkę zabieram Was tam z sobą :) Zapraszam.


























Baía dos Golfinhos


Tureckie gołębie

Trudno o kulturę i o epokę, w której gołębiom nie przypisywano by jakiegoś znaczenia. Od Noego po Picassa, gołąb niesie gałązkę pokoju, ofiarowuje miłość, przynosi płodność, zwiastuje boże przebaczenie, i dzieli się swoim gołębim sercem. Nie dziwi więc fakt, iż w świecie islamu gołąb również znalazł swoje miejsce w gronie uświęconych stworzeń bożych. Otóż istnieje pewna legenda. Mahomet podczas Hidrży (ze względu na rosnącą wobec niego niechęć w rodzinnym mieście wyrusza, ucieka czy jak kto woli emigruje do Medyny, ta podróż nazywana jest Hidrżą) zostaje zmuszony do ukrycia się w pobliskiej jaskini przed prześladującą go grupą Korejszytów. Z pomocą śpieszą mu właśnie gołębie i pająki zesłane przez Allaha. Pierwsze pośpiesznie wiją gniazda w wejściu do jaskini, zamykając ją zupełnie, a pająki przędą swoje sieci. Dzięki czemu prześladowcy stwierdziwszy, że jaskinia zapewne jest pusta i przez nikogo od dawna nie odwiedzana, jadą dalej.

Może właśnie ta historia stała się powodem szczególnego traktowania przez Turków tych ptaków. Dla gołębi stawia się gołębniki w parkach, poidełka, karmniki. Nikt nie przegania ich z centrów miast. Nie słyszałam też o potrawach z gołębii, a w Göreme powiedziano nam wręcz, że w Turcji się ich nie jada ponieważ ocaliły Mahometa. Gołębiom nawet stawia się pomniki :) Zapraszam na spotkanie tureckich gołębi :)

Dziś Istambuł, u stóp Yeni Cami






























life in every breath / respirando vida


Cuando la vi pensé que realmente estaba disfrutando el momento, normalmente llamo a esta actitud "respirar la vida"
When I saw her I thought she was really enjoying the moment, I usually call this attitude "life in every breath"

Stormy


Pewnego razu w Krakowie....

Dawno, dawno temu pojechałyśmy do Krakowa. Był piękny, letni wieczór, powietrze rześkie po przelotnym deszczyku i była pewna próba. A po niej, jak to zwykle po próbach bywa, koncert... Ale w przeciwieństwie do koncertu, próba ma w sobie coś ze spontaniczności, niepowtarzalności. Przypomina żywy organizm, który właśnie stara się przybrać doskonałą formę. Lubię obserwować jak powstaje dzieło... Dziś sentymentalnie zapraszam na krakowskie wspominki - tak dla odmiany :)