Bardzo dziękuję za słowa otuchy, które od was dostawałam, za waszą obecność. Przychodząc tutaj, czuję się jakbym wracała do domu :) Czuję ciepło.
Wolna poczułam się z jeszcze jednego powodu, skończyłam dzisiaj zabawę z teczką na awans na nauczyciela dyplomowanego. Wrażenie - post socjalistyczne - jakbym skończyła malować trawę na zielono. Bo czy to pisanie coś zmienia - zawsze tak pracowałam i pracować będę, a znam historie wielu teczek zgoła podlegających pod kategorię wręcz science fiction. Ale to nie ważne :) Było minęło, mogę powiedzieć - done!
Niestety nie będę zbyt długo - w piątek wyruszam z córą, znów na przekór, wbrew okolicznościom - choć wyjazd nasz wisiał na włosku i nawet zakupione bilety spisałam na straty. Przed nami Andaluzja. Jedziemy na krócej niż planowałyśmy i tak by zobaczyć choć kawałeczek innego świata. Niestety nie spełnię moich marzeń o zobaczeniu Jerez, nie zobaczę koni andaluzyjskich, nie tym razem, zabraknie czasu. Bo ja nie lubię pędzić z miejsca na miejsce, wolę się choćby po prostu powłóczyć ulicami, poobserwować, zapisać w swojej krwi zapach chwili. Ale przyjadę po dziesięciu dniach - i mam nadzieję, że pokażę Wam skrawek Hiszpanii widziany naszymi oczami. A do tego w zanadrzu mam Wiedeń, który odwiedziliśmy z nauczycielską wycieczką - w tempie zawrotnym. A jeszcze troszkę zostało nam Egiptu - za którym tęsknimy, jeszcze tyle z Japonii, Anglii, a los zapewne nie jedno nam przyniesie :)
A teraz już wracam do Siwa i do studni Kleopatry. W niej według legendy zażywał kąpieli ostatni faraon. Dziś miejsce ablucji - w zasadzie mężczyzn. Ale woda o takim kolorze i w takim upale kusi. Spójrzcie - ta sama woda, która u nas tyle przyniosła bólu i łez - tu daje ludziom tak wiele szczęścia i radości. Bo gdy życie doskwiera, człowiek cieszy się z takich orzeźwiających momentów życia, i wówczas nic już więcej nie potrzeba. Jest się bogatym wodą :)