Ucieklysmy z Siwa, szybka decyzja, po co sie meczyc caly dzien w autobusie, tracic ten jedne z ostatnich chwil w Egipcie. Jedziemy nocnym - o 22 wyjazd o 6.30 wita nas Alexansria. Alexandria, natretni taxowkarze i jeszcze bardziej natretne moskity. O jakze lagodne sa nasze swojskie komary, duze, mniej zwrotne (czyt. latwiejsze do utluczenia), i nie tak dotkliwie gryzace. Chwalcie naszych krwiopijcow, bowiem nieznacie tych obcych napastnikow :) I jeszcze jednym zaskoczyla nas Alexandria - totalnym przepelnieniem w hotelach. Nasz, ktorysmy sobie wymyslily - szans nie ma. Zjezdzilysmy nastepnych kilka, wszedzie to samo - komplet, mysle, ze ku uciesze naszego taksiarza, ktory bardzo uczynnie obwozil nas po nastepnych, dobrze, ze znal je, ale tez odpowiednio za skasowal. W koncu znalezlismy jeden pokoj w hotelu Ramses. Najtanszy to on nie byl, 200 funtow za noc, czyli nie cale nasze 80 zl. Ale prosze Panstwa - jaki fantastyczny widok na zatoke, na wprost fort (dawne miejsce latarni w Faros), sam pokoj ogromny, czysciutki, z lazienka, lodowka, telewizorkiem - sama rozkosz i cudna chwila relaksu po hoteliku w Siwa. A co tam raz nam sie nalezy :) Oczywiscie ze sniadankiem (choc nic nie pobije sniadan w Dahab). Klimacik taki troszke na modle angielska :) Wszystkim polecam :)
Sama Alexandria - wyluzowana, tez kontrast po Sila, gdzie kobiety mialy nawet pozaslaniane oczy, dlonie, doslownie wszystko. Tu tak bardziej europejsko. Ludzie sympatyczni, usmiechnieci :)
Ciesze sie tymi chwilami bo tuz, tuz i znow targanie bagazy :P
I tak sobie mysle, ze tego naszego wspominania i pisania na tym blogu o naszej wyprawie wystarczy na dlugie, zimowe wieczory. Ines obiecala, ze napisze cos od siebie a ja to tutaj wklepie :) I tak juz bym pokazala troszke zdjec. Tyle ich robimy, np. wczoraj ulice nocna z balkonu, swiatla, swiatla i swiatla - tak bardzo kocham miasta noca :)
Piszemy z kafejki internetowej, gdzie dzieciaki graja w przerozne gierki, chalasuja niemozebnie, a nawet sie przepychaja :) Komputery dobre, lacze szybkie, a przed wejsciem, tuz obok dwie male kozki wcinaja swoja wieczorna wiazke zieleninki :) Taki lokalny koloryt:) Tylko klawisze e,s,d zdarte do nieprzytomnosci - gracze wiedza dla czego ;)
A ja tesknie za pustynia, pustynia z jej wszechogarniajacym czarem, romantyzmem, cisza i wolnoscia... Ehhh dobrze, ze nie spedzilysmy tam wiecej czasu, bo pewnie bym nie potrafila juz wrocic... ;)
Dzis zupelnie inne klimaty. Fort na fundamentach zniszczonej trzesieniem ziemi, latarni w Faros. Dwoja droga bardzo podobala mi sie jego konstrukcja, bardzo przypominajaca nasze sredniowieczne twierdze (o wszystkim bardziej dokladnie bede pisac juz pozniej dolaczajac zdjecia), katakumby pod miastem, warte zwiedzenia, robiace wrazenie i wywolujace dreszcz, oraz doskonale zachowany amfiteatr otoczony korynckimi kolumnami. Zupelnie inaczej odbieram tu klasyczna sztuke, choc nie lubie tego stylu i epoki.
I tak sobie mysle, ze jedli by ktos mial ochote pozwiedzac Egipt, tak jak my, zdala od pedzacych wycieczek, bezpiecznie i o wiele bardziej interesujaco, a sam nie znal by np. angielskiego, nie mial by odwagi - chetnie bym pomogla :) Takie male jednoosobowe biuro podrozy ;)
Dziekuje Wszystkim za tak mile komentarze i wpisy w naszej ksiedze gosci, pamietamy i myslimy o Was bardzo cieplo :)