Przepraszam moich wszystkich gości, że Was zaniedbałam i zamilkłam na tak długo. Nastroje, pogoda nie służyły udzielaniu się w sieci. A może to zwyczajne lenistwo lub potrzeba dłuższego "wyłączenia się" i ucieczki w inne światy. Czasami potrzebna człowiekowi jest chwilka przerwy. Ale już jestem i nadrabiam zaległości. Jak zwykle pod prąd i wbrew samemu życiu.
Dziś coś, co chciałam już pokazać od dawna, i tak sobie wymyśliłam, że będzie to materiał o kilku miejscach powiązanych osobą niezwykłego człowieka. Będzie, ale w dwóch odcinkach.
Tematem jest architektura Hundertwassera. Po raz pierwszy zobaczyłam jego dzieła przejeżdżając przez Wiedeń. Zaintrygowały mnie kolorowe ściany, drzewka rosnące na dachach, złota cebulo - kopuła i linie, które nie chciały za wszelką cenę trzymać czy to pionu, czy poziomu. Uwiodły mnie. Choć z powodu mojej miłości do secesji nie było to zapewne zbyt trudne. Nie miałam okazji zatrzymać się przy tych budynkach, dotknąć i pooglądać z bliska. Ale ziarnko ciekawości zostało zasiane. Zaczęłam grzebać w domu za informacjami - czyje to, po co, dlaczego. Tak odkryłam Hundertwassera, czyli właściwie Friedrich Stowassera. Żyda z urodzenia, ochrzczonego przez rodziców, członka Hitlerjugend oraz przez trzy miesiące studenta Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu, który zwiedził potężny kawałek świata. Kontynuatora secesji wiedeńskiej, oraz dziedzictwa Gaudiego.
Kilka lat później odkryłam Barnbach. Małe miasteczko na południu Austrii z niezwykłym kościołem św. Barbary. Pokryty barwną ceramiką, z wieżą zwieńczoną typową dla artysty kopułą, w otoczeniu dwunastu bram przypominających japońskie tori (Hundertwasser przebywał również i tam). Bramy te zostały poświęcone głównym religiom świata, symbolizując tolerancję, porozumienie i ekumenizm. Wewnątrz jego dziełem jest spiralny witraż ponad chrzcielnicą oraz mozaika stanowiąca tło dla ukrzyżowanego Chrystusa nad głównym ołtarzem. Polecam gorąco zobaczenie tego miejsca nie tylko wielbicielom secesji.