Polska. Tatry po raz pierwszy.

Tatry po raz pierwszy - nie do końca. Byłam kiedyś, lat naście temu w Nowym Targu przez kilka dni. Ba nawet uczyłam się jeździć na nartach. Ale trwało to chwilkę, zaabsorbowana byłam wówczas innymi sprawami i Tatry ledwie musnęłam wzrokiem. Tak więc to się nie liczy. Teraz był prawdziwy pierwszy raz.
Jesień ledwie musnęła swoimi złotymi barwami gdzieniegdzie drzewa, przyprószyła pierwszym śniegiem bezwstydnie nagie szczyty. Wyobrażam sobie te miejsca za kilka dni. Gdy wszelkie odcienie od czerwieni, poprzez pomarańcze, aż po żółcienie rozbuchają się jak szalone. I szkoda, że mnie tam nie będzie.
Pogoda "onetowa" tym razem się sprawdziła. Pierwszy dzień wściekłe słońce, drugi dzień deszcz i prawie zima, trzeci dzień znów słońce, może jedynie nieco łaskawsze. Zmienna aura przyczyniła się do tego, iż miałam okazję podziwiać piękno Morskiego Oka, macać gęstą jak budyń, i ciętą przez zamarzający deszcz, mgłę na Kasprowym, a na koniec omieść wzrokiem panoramę z Gubałówki i zachłysnąć się widokiem zamku w Nidzicy przyglądającemu się swojemu odbiciu w wodzie.
I to wszystko okraszone pobytem u wspaniałej gaździny i jej rodziny, oraz działalnością wychowawczą pełnioną nad stadkiem 30 uczniów.
Summa summarum wypoczęłam, a teraz zapraszam na przegląd Tatr widzianych moimi oczyma :) Wpis dedykuję mojej koleżance z pracy - Asi, która zabrała mnie w na tą wycieczkę :)


Z okien autokaru




W drodze nad Morskie Oko