Nasz mały protest...

W Egipcie nieustające protesty, ale my też mamy swoją walkę i swój mały protest. Jeszcze nie poddaliśmy naszych szkół i wciąż próbujemy je ocalić. Na światło dzienne wychodzą nieustannie nieścisłości i absurdy w motywowaniu swojej decyzji przez władze. Smutne to, że ci, których wybieraliśmy w zupełności nie liczą się ze społeczeństwem. Jeszcze smutniejsze, że Ci, którzy głosują za likwidacją nawet nie zadają sobie trudu, by tą likwidowaną szkołę zobaczyć. W czwartek specjalnie dla nich uczniowie z nauczycielami przygotowali "dzień otwarty". Atrakcyjny, ciekawy, jak to u nas bywa zazwyczaj. Przedstawiciele władz odpowiednio wcześnie otrzymali oficjalnie zaproszenia. Wszystko dopięto na ostatni guzik. Niestety przyszli tylko nieliczni, nasi zwolennicy. Jeden pan radny, który usilnie chce nas zamknąć, zobaczył jeden pokaz, na drugim już odwrócony tyłem do uczniów coś sobie rozmawiał i za chwilę znikł, jakoby sen złoty, mając w wielkim poważaniu wszystkich zebranych. Bo po co się wysilać. Wszystko już sobie postanowiono. Jeszcze smutniejsze jest to, że pani przewodnicząca komisji oświatowej, była nauczycielka, nie zadała sobie trudu i nie pokazała się u nas ani na wcześniejszej debacie, ani na tym dniu otwartym. Czyżby trudno jej było spojrzeć nam, nauczycielom, rodzicom w oczy? Zwłaszcza po tym, jak stwierdziła, że zamykają malutkie szkółki gdzie jest w klasie tylko po pięciu uczniów. Gdy tymczasem u nas jest nawet po 31 w klasie, a chętnych na przyjście do naszej szkoły coraz więcej. Natomiast w piątek mieliśmy małą demonstrację przed urzędem miasta. Niestety, projektodawca likwidacji, pan burmistrz, były nauczyciel i dyrektor naszej szkoły, postarał się być tego dnia nieobecny w pracy. Po co się konfrontować z mediami, wzburzonymi rodzicami, nauczycielami, czy też nawet uczniami. Petycję o rezygnację z tak bezsensownego pomysłu otrzymał od nas jego zastępca. Zaskoczył mnie swoją betonową stanowczością i głuchotą na wszelkie racjonalne argumenty z naszej strony. Cóż, jeśli dla władz głos wyborców przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie, to może czas pomyśleć o zmianie tychże władz na ludzi słyszących i bardziej otwartych? 
A tak poza tym wciąż walczę z grypą i trzymam kciuki za Egipcjan. Oni mają głuchego prezydenta, ale to może kwestia wieku i 70 miliardów dolarów na jaki został wyceniony jego majątek, który również skutecznie musiał go ogłuszyć.

Dzień a właściwie wieczór otwarty w naszym gimnazjum. (Ines jako laborantka ;) )










Piątkowy protest.