W poszukiwaniu wciąż żywych śladów bizancjum.

        Przystań Fener Iskelesi. Schodzimy drewnianym trapem na ląd. Pośród pasażerów jest nas jedynie kilku turystów. Uśmiechamy się na pożegnanie miłej tureckiej pary w towarzystwie której płynęłyśmy i która robiła sobie z nami pamiątkowe zdjęcia, do dwóch Turczynek, zapewne matki i córki w pięknie upiętych hidżabach. Dziewczyna przysiadła się do Ines, ale bariera językowa nie pozwoliła na rozmowę. Szkoda. Najbardziej fantastyczną stroną podróży jest właśnie poznawanie ludzi, przełamywanie swojej nieśmiałości, obalanie stereotypów. 


          Fener w niedzielny poranek wydaje się nieco opustoszały. Zwłaszcza po zakorkowanym turystycznie Sultanahmet. Inny rodzaj architektury, inny rodzaj panującej tu atmosfery. To tu od wieków osiedlali się Grecy prowadząc interesy, wznosząc rezydencje, po których dziś zostało niewiele. Przechodzimy przez ulicę i ruszamy na poszukiwanie naszego pierwszego punktu wycieczki - Ortodoksyjnego Patiarchatu Greckiego. Ines zawsze z ciekawością poznawała różnorodne wyznania, kościoły, obrządki. Również dla mnie jest to nowość, taki żywy ślad dawnego Bizancjum. Aczkolwiek jak później się okaże, obrządek ten, wystrój bazyliki patriarchalnej św. Jerzego przypomina nam kościoły z kairskiej dzielnicy koptyjskiej. Trudno się temu dziwić skoro należą one do tej samej grupy kościołów wschodnich, mających przecież wspólne korzenie. 
          W mrocznym wnętrzu bazyliki odbywa się nabożeństwo. Cicho, dyskretnie oglądamy przebogate dekoracje, podziwiamy ikony. Ukradkiem robię kilka zdjęć. Jest ciemno i nie wychodzą zbyt dobrze. Nie śpieszy się nam i zostajemy jeszcze troszkę. Chcemy choć na moment stać się częścią tego sacrum. Ale tuż po wyjściu, z bezlitosną żarłocznością, dopada nas południowe słońce, odziera nasze duchowe wrażenia do szpiku realizmu. Spycha nasze odczucia w uścisk profanum, prowadząc przez stoiska z pamiątkami nastawione na ugoszczenie hojnych przybyszów z daleka.


























Zawsze staram się przygotowywać przed wyjazdem czytając wszelakie informacje na temat miejsc, które chcę zobaczyć. Nie wiem jakim cudem przegapiłam informację, że w bazylice tej znajduje się między innymi relikwiami, przywieziony z Jerozolimi fragment słupa przy którym biczowano Chrystusa. Nie widziałam go. A szkoda. Zdjęcie znalezione w Internecie.


I jeszcze na zakończenie małe ogłoszenie parafialne :) Podobnie jak w zeszłym roku, w połowie listopada, rusza akcja "Pomoc dla Afganistanu". Mam nadzieję, że wraz ze mną przyłączycie się do niej i pomożemy dzieciom w kraju ogarniętym wojną przetrwać kolejną zimę. Szczegóły już w listopadzie. Tymczasem pozdrawiam Was ciepło i życzę miłego weekendu :)