Hiszpania i alhambryjska chmura koronek

Po poprzednim poście należy odreagować. Dosyć medycyny sądowej, dosyć wypieków rodem z prosektorium :) 
Wracamy do sztuki subtelnej, lotnej, uwodzącej. Wracamy do Alhambry, gdzie błądzimy po korytarzach, komnatach, dziedzińcach, jak po labiryncie. I przestać nie mamy najmniejszej ochoty. Gdzie głowy wzniesione jak do nieba, a dusza łudzi się, że tuż ponad nią już sklepienie niebieskie, i raj, i doskonałość boska. Gdzie ciszy już nie przerywa śpiew czy szeptem wypowiadane słowa poezji, jak niegdyś, setki lat temu. Wówczas westchnienia i kroki tłumiły perskie dywany. Dziś setki szalonych jaskółek, wiruje w obłędnym tańcu wokół delikatnych krużganków, a ludzie jak cienie przemykają w zachwycie. I tylko woda szemrze jak dawniej, płynąc od fontanny do fontanny, goniąc uciekający czas.


















Ines chłonie każdy szczegół :)


Niestety najpiękniejszy dziedziniec z fontanną z lwami był w renowacji :(


I uwierzcie zdjęcia nie oddają nawet ułamka piękna tego miejsca.