Hiszpania. Granada. Miłe, małe przyjemności.

W podróżny możemy spotkać sympatycznych ludzi, mogą nas spotkać miłe niespodzianki. Klucz do tych skarbów, to jedynie uśmiech, ciekawość świata innych ludzi, serdeczność.

W jednej z przyległych do katedry uliczek spotkałyśmy człowieka, który za 1,5 Euro pisał Imiona po arabsku na ozdobnych, w stylu andaluzyjskich ceramik, kartuszach. Pieniądz nie duży, wiem, że Ines by chciała taką pamiątkę - podchodzę i zamawiam. Ale od słowa do słowa i nawiązuje się ciekawa pogawędka, o języku arabskim, o zwiedzaniu krajów arabskich, o Maroku. Otóż pan od kaligrafii właśnie pochodzi z Maroka, jak wielu mieszkańców na południu Hiszpanii. A my tak suma summarum, śladami Maurów, daleko od kultury muzułmańskiej nie odbiegłyśmy. W efekcie Ines zostaje posiadaczkę pięknie wykaligrafowanego swojego imienia, i to w prezencie. Pana ujęło to, że po napisaniu Ines przeczytała poszczególne literki. Co utwierdziło ją w tym, że warto się dalej uczyć tego języka, choć to praca żmudna i nie łatwa. 







I już gotowe imię Ines :)



A tu zeszłoroczne wprawki Ines w nauce pisania po arabsku :) Szkoda tylko, że w naszej miejscowości nie jesteśmy w stanie znaleźć nauczyciela "na żywo" i pozostaje ESKK.