P czy B czyli o meandrach językowych

Gdy pewnego razu, w Kairze, rozmawiałam po angielsku z naszym przewodnikiem, usłyszałam wyraz "bibul". Słysząc wielokrotnie bibul i bibul wpadłam w konsternację - o co do diaska chodzi?? Cóż to jest w końcu to "bibul". Czyżby to miało być "Bible" (Biblia)? Nie, kompletnie nie pasowało do kontekstu. Aż w końcu wpadłam na to, że owo "bibul" to po angielsku "people". Egipcjanie mają czasem problem z wymawianiem litery P. Co oczywiście nie jest niczym dziwnym. Wszak i my mamy problemy z różnymi dźwiękami w obcych językach, a co dopiero np. w arabskim.
Ale wracając do naszych problemów językowych, jak szybko o tym niuansie się dowiedziałam, tak szybko o nim zapomniałam. I gdy po raz pierwszy wybrałyśmy się na kolację do restauracji GAD (26 July St.), tuż obok naszego hotelu, zobaczyłam bardzo smakowite danie sprzedawane na parterze. W GAD'zie część parterowa jest przeznaczona do sprzedaży na wynos. Natomiast na pięterku można usiąść i coś zamówić. Serwuje się tu głównie tradycyjną kuchnię, ale również dania typu kurczak z frytkami. Smacznie i niedrogo.
Danie bardzo mi się podobało więc postanowiłam dowiedzieć się o nazwę. Na migi pokazując ten "pizzo-placek" z różnymi nadzieniami usłyszałam nazwę "Banket". Znów skonsternowana usiadłam na górze i próbuję zamawiać ten "banket - bankiet" co to go sprzedają na dole. Na to zarządzający salą a nazwany przez nas później Napoleonem (od tego dostojnego i stanowczego dowodzenia salą i kelnerami) Egipcjanin, piękną angielszczyzną, nie mrugnąwszy nawet powieką, przyjął od nas zamówienie na EGYPCTIAN PANCAKE.


Oto wersja mięsna pancake'a z oliwkami,papryką itd, nieco przypomina pizze ale z zawartością w środku.


 
Wersja na słodko, z migdałami,kokosem, rodzynkami itd


Takim jednym plackiem najadałyśmy się obie do syta. Możliwości wyboru nadzienia było wiele. O ile dobrze pamiętam kosztował 15 - 20 ŁE, co wówczas przy korzystnym kursie dawało 8-9 zł góra i to na dwie osoby.
Bardzo polecamy GAD'a a do potraw w nim jeszcze wrócimy. Przez pierwszy tydzień po przyjeździe byłyśmy tam jedynymi turystkami. Przed wyjazdem w ostatnim tygodniu pojawiło się jeszcze kilka osób z poza Egiptu. GAD to jedno z wielu naszych dobrych wspomnień :)


Widok z okna GAD




A tu jeszcze jeden Bussy = Pussy Cat :)