Muzyka, która nas prowadziła...

Muzyka towarzyszyła nam już w czasie przygotowań do wyjazdu. Najbardziej inspirujący, jak obietnica, był utwór Desert Rose Stinga. Pachniał piaskiem, Saharą... I teraz gdy słucham go, przywołuje tamte wrażenia, nadzieje i ten zaczarowany czas przed spełnieniem marzeń.

Sting "Desert rose"


Muzyka, która wiąże się z naszym pobytem w Egipcie, pełna jest "habibi" jak nieomalże wszystkie pop, które tam słyszałyśmy. Habibi to znaczy kochanie. Ale mi przypomina wiele mil podróży przez Saharę, posiłków pod wapiennymi, białymi skałami. Kasetę z piosenkami Amr'a Diab słuchał nasz kierowca i podśpiewywał do wtóru optymistycznie.


Amr Diab "Neoul Aih"


I coś co odkryłyśmy po powrocie. Gdy zatęskniłyśmy za atmosferą meczetów, za ciszą, za refleksją, za czymś trudno uchwytnym... Oglądając film "Kite runner" usłyszałyśmy po raz pierwszy "Supplication" Nagranie wykonane jest w Kairze, w Meczecie Alabastrowym Muhammada Alego.

Sami Yusuf Supplication