Ostatnim punktem naszej żeglugi po Nilu była wioska beduińska. Właśnie kończyli w niej przejażdżkę hałaśliwi włosi i na szczęście odpłynęli. Tu po raz pierwszy w życiu Ines dosiadła wielbłąda i popłynęła tym "okrętem pustynie" poprzez zielone pola na brzegu Nilu. Skojarzyła mi się z Nel, choć troszkę już wyrośniętą :) Pamiętam wczasy nad morzem, Ines miała może z 5 lat, turyści mieszkający w tym samym domku, zastanawiali się kogo ona im przypomina, aż w koncu z radością stwierdzili. "To przecież mała Nel, ten głosik i te złote loczki (takie wówczas miała)"
Mnie raczej przypominała Leona Zawodowca ;)
A tu już cumowanie przy wiosce
I odjechała w stronę zachodzącego słońca...
Już odpływamy...