Tam gdzie bakterie lub wirusy szleją...

No i dopadła mnie grypa i rozłożyła na łopatki... Smutno... Byłam dziś u lekarza po porcję lekarstwa, bo gardło mam już spalone na wiór. No i po L4 - w sumie powinnam się cieszyć, bo 3 dni przerwy w pracy. Ale po primo, co to za przyjemność jak człowiek kona i nie ma siły nawet dłużej przy kompie posiedzieć, a tyle do zrobienia wciąż przede mną. No i jeszcze pieniążki uciekają... Tak więc na szybko i z pozdrowieniami i przed ciągiem dalszym konania (z nadzieją, że jutro będzie lepiej - w domu na pewno, bo ponoć za oknem znów ma być do -10) wstawiam parę moich moleskinowych obrazków i link do strony o moleskinowej sztuce. Moleskin to taki notes, ba, to nawet styl i klasa sama w sobie :) W nim pisze się wszystko, szkicuje, tworzy - co kto lubi, bo rodzajów moleskinów jest mnóstwo. Ja sobie też tak myślałam, że będę jak inni podróżnicy zwiedzać świat i szkicować - ale to se ne da pane Hawranek. Ja nie ten typ. Ja owszem mogę, ale spokojnie, w domu coś wymyślać, szkicować, malować. Jedynie pisać w drodze potrafię i zdjęcia focić. Ale zachęcam do zaglądnięcia na Moleskinerie . To coś w rodzaju bloga i jak się pogrzebie w archiwum sięgającym 2005 roku, można prawdziwe mistrzowskie perełki znaleźć :)

Tak się mniej więcej czuję ;)



A tu z sentymentem lemoniadowy Londyn :)

 

I czekanie na wiosnę moje i moich kotów
 
Koty to też sposób na grypę, ale wówczas gdy wszystkie moje trzy zgodnie mnie oblegają. Z reguły bywają straszliwie zazdrosne i obrażalskie, nawet w środku nocy potrafią zrobić awanturę, który z nich ma spać ze mną :)  Wszystkie trzy kotki można zobaczyć na stronie mojej byłej hodowli, już zamkniętej, Tobu - Tonk.

Oto Kacio, kocur - nie kocur, śpi jako czapka na mojej głowie.