Egipt. A niebo gwiażdziste nad nami... Cz.2 po powrocie z konferencji.

Wróciłam, już śpieszę do pisania.A! Jeszcze chwilka, kociarnię nakarmię, sztuk 3. Dzieciarnia, aktualnie w domu sztuk 1, już sama zaopatruje się w środki spożywcze w lodówce :) (na szczęście). I już mogę kontynuować temat Góry Synaj

Drugą rzeczą, która mnie oczarowała podczas wspinaczki na Synaj (ha! Nawet całkowicie po ciemku może coś nas oczarować), były widziane z góry grupy ludzi wchodzących mozolnie pod górę. Już wyjaśniam, że nie chodzi o samych ludzi, ale o efekt wizualny, wspinające się, wijące się między skałami, ogniste, żywe gąsienice powoli zmierzające na szczyt. Kto oglądał kiedykolwiek film "Trzynasty wojownik", będzie wiedział o co chodzi. Wysokość jest jednak znaczna (przynajmniej dla mnie) 2285 metrów n.p.m. i dla tego nie widać sylwetki człowieka, jedynie zapalone latarki. Zresztą światła nocą to coś, co kocham. Gdy kupiłam bilety z Pragi do Kairu, żałowałam, że lecimy nocą, bo nie będziemy mogły nic zobaczyć. Nic bardziej mylnego. Te galaktyki roziskrzonych miast, ta wielobarwna sieć pulsującego światła, odbicie południowego, nocnego nieba, ale tym razem na ziemi, można zobaczyć tylko rezygnując ze snu i wzbijając się w górę. I w ten sposób niebo gwiaździste nie tylko nad nami, ale i pod naszymi stopami.

A gdy w końcu znajdziemy się na szczycie góry Synaj, wymarzniemy się wystarczająco długo, zostaniemy wynagrodzeni takim widokiem.




Po wschodzie słońca rozpoczyna się wielkie schodzenie w dół. Ludzi, wielbłądów i promieni słonecznych. Bardzo szybko zaczyna wzrastać temperatura, a około dziesiątej robi się jak zwykle niemożliwie gorąco. I nie dziwi ta kamienista pustynia, bez jednego krzaczka, trawki, jakby chciała uniknąć czyjejkolwiek obecności. I istnieć jedynie sama dla siebie, urzeczona swoim ascetycznym pięknem.


















W dolinie sennie rozłożył się klasztor Św.Katarzyny. 




 




Wzniesiony został wokół terenu, gdzie niegdyś Mojżesz zobaczył gorejący krzew. I Mojżesz po raz pierwszy usłyszał Boga "Jestem, który jestem"


Krzew wciąż rośnie, choć to właściwie szczepki, TAMTEGO krzewu, i zostały one przeniesione w inne miejsce z powodu wybudowania kaplicy, ale wciąż rosną w murach klasztoru. Co jednak jest w tym intrygujące, to mimo wielu prób przesadzenia szczepek w inne miejsce, krzew nigdzie się nie przyjął. Wybrał sobie właśnie to miejsce, które uważane jest przez zakonników za najświętsze miejsce na ziemi.
Na terenie znajduje się również najstarszy czynny kościół na świecie - kościół Przemienienia.






Czyżby ślad templariuszy?...


A jeśli chcesz zakosztować klasztornego życia, znajduje się tu dom gościnny prowadzony przez mnichów. Wymagane jest jedynie bardzo stosowne ubranie i jest to reguła skrzętnie tu przestrzegana.