Wyruszamy na włóczęgę. Raniutko śniadanie, pakowanie sprzętu i w drogę. My dwie nasz kierowca i przewodnik Mohamed i kucharz Said, poza tym świetni kompani i widać, że przyjaciele. Spędzimy trzy noce na pustyni, więc samochód pęka w szwach od bagażu. Przede wszystkim wielkich pojemników z wodą. Jedziemy w końcu na Saharę, a tam nie ma żartów. Nasze bagaże zostawiamy w chatce, zabieramy tylko małe, podręczne plecaczki i niezbędne rzeczy.
W planach oaza Farafra, Dachala, Pustynia Biała, Agabat, Kryształowa Góra, Czarna, Wielkie Morze Piasku. Co ciekawe te tereny są położone nad wyschniętą, prehistoryczną odnogą Nilu.
Jest gorąco, ale nic to, dla Sahary wszystko. Przed nami wyzwanie, przygoda i niezapomniane wrażenia. Rozpoczynamy od Pustyni Czarnej.
Czasami pustynia przyozdobiona jest czuprynkami trawy i krzaczków.
A czasami błąkającymi się wielbłądami.
A to już krówki pustynne.
I tylko od czasu do czasy przystanek, by odetchnąć pustynią, napatrzeć się na zapas, na długie, europejskie zimy.
A dziś mam zamiar wygrać w lotto kumulację :) I wówczas wynajmę jeepa i pojadę tam gdzie zamieszkują duchy, na lewy róg egipskiej mapy :)