Sama rozkosz... Grypa gorsza niż na początku, za oknem od nowa zima, śnieżyca, minusowa temperatura. A ja muszę wstać jutro przed piątą, żeby o 6 wyruszyć do Wrocławia. Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Oczywiście w postaci autobusu jutro, na przystanku. Damy radę, najwyżej później skonamy. Nie mam też siły na pisanie, nawet na myślenie, wykończona jestem ale zaległości do pracy nadrobiłam. Zamiast się wygrzać w łóżeczku.
Cieszę się, że podobały się kornwalijskie hortensje. To prawda, są czarodziejskie, zaczarowane, czarujące :) Jak i cała Kornwalia. Zakochałam się w niej i już zupełnie się nie dziwię, że w Anglii powstały Alicja w krainie czarów, jechałam przez Bodmin Moor i widziałam mnóstwo królików pierzchających do swoich norek w kamienno - roślinnych murach. Widziałam ruiny przypominające Gondor z Władcy pierścieni. A czy znacie Londyn Pod, z Nigdziebądź N.Gaimana? Dziś hortensje w jednym z takich magicznych miejsc... Zapada zmrok, zapraszamy na drugą stroną lustra...