Będąc w Luksorze postanawiamy pozostawić sobie świątynię Amona nad brzegami Nilu na deser. Jest blisko naszego hoteliku, mijamy ją co dzień. Ale nie wchodzimy, nie zwiedzamy, bo prawdziwy czar roztoczy ona po zmierzchu. I nie mylimy się. Świątynia otwarta jest do 22 godziny. Wielu turystów też korzysta z tej możliwości, choć im bliżej 22 jest ich coraz mniej. Zachodzi słońce i wieczór staje się przyjemnie ciepły, a z nad Nilu powiewa lekki wietrzyk. Cóż więcej chcieć. Kupujemy bilety, dodatkowy dla trójnogiego pana statywa. Ale na razie spacerujemy i robimy zdjęcia bez jego pomocy. I tak zaglądając w górę, podziwiając wysokopienne kolumny i pokryte reliefami mury, rozbijam sobie kolano. Dobrze, że to nic groźnego. Chwila bólu, trochę krwi pozostawionej na kamieniach w ofierze dla Amona (złożonej przez ofiarę ;) ). Do święta Opet się zagoi. Cóż to za święto Opet? Było to święto podczas którego Amon odwiedzał świątynię. W nawet dwudziestoparodniowej procesji płynęły Nilem lub na odcinkach lądowych były niesione barki z posągami Amona Ra i jego boskiej rodziny oraz z faraonem. Procesji towarzyszyli żołnierze, muzycy i tancerze. Ten cały barwny korowód dochodził do świątyni ale do wnętrza wstęp mieli jedynie faraon oraz kapłani.
Świątynia była wykorzystywana w czasach rzymskich na koszary legionów, natomiast później chrześcijanie zaadoptowali ją na kościół. Dziś, jeśli jest się w niej w czasie muzułmańskiej modlitwy, można usłyszeć z dwóch meczetów leżących po dwóch stronach świątyni, śpiewne wezwanie do modlitwy muezinów. Melodia przeplata się, konkuruje ze sobą. A po środku, nad świątynią wznosi się księżyc. Chciało by się powiedzieć - chwilo trwaj...
U stóp boskiego Amona...
Typy świątynne...
A gdy zapadnie zmierzch... Zaczyna się magia...