Patrzę przez okno, a tam po monochromatycznej porze roku, na nagich gałęziach drzew, odradza się nowe życie, jasne, pełne nadziei... I nic nie szkodzi, że właśnie deszcz pada, że jeszcze chłód pierś ściska, i szarość walczy uparcie ze światłem. Serce wyrywa się do istnienia... Do wędrowania... Choć pamiętać będziemy, idźmy dalej...