Wielka Brytania. Land's End czyli jak wygląda koniuszek ziemi :)

Po wylądowaniu w Kornwalii pierwsze swoje kroki skierowałam ucieleśnić moje marzenia i osiągnąć jeden z wytyczonych celów - stanąć na krańcu ziemi. I cóż z tego, że to Kornwalia a nie coś innego, jak jest napisane, że to koniec ziemi to na pewno ten co to pisał - wiedział co pisze. I ja w to wierzę :) Zresztą czy jest ktoś kto wie, gdzie indziej jest taki koniuszek??? Land's End jest najbardziej wysuniętym na zachód krańcem Anglii. Sam klif ma wysokość 60 metrów i był to pierwszy klif kornwalijski, który miałam okazję zobaczyć :)


Do Land's End można dojechać bez problemów autobusem z Penzance. Wokół nie zobaczymy drzew tylko rozległe wrzosowiska, skały i mnóstwo ludzi. Na krańcu cypelka stoi znak, przy którym zrobienie sobie zdjęcia kosztuje jedyne 12 Ł.










I gdyby nie te tłumy (odbywał się właśnie jakiś festyn, pokazy ratownictwa morskiego, armii, zespołów ludowych i czort wie czego jeszcze), byłoby to idealne miejsce do siedzenia sobie tak na brzegu klifu i marzenia, marzenia... Oczywiście na brzegu oznacza w moim wykonaniu dobrych kilka metrów od brzegu :) 










A gdy już się nieco zmęczyłam spacerami po tym krańcu ziemi, kupiłam sobie tradycyjnego cornish pasty (rodzaj dużego, pieczonego pieroga z różnorodnym, najczęściej mięsnym, nadzieniem), które to bardzo lubię i siedząc w słoneczku, zachwycając się okolicą i nie bacząc na tłumy, z apetytem sobie skonsumowałam.






A to już prezentacje zespołów regionalnych.






To z kolei pokazy przyciągające młodszą grupę publiczności